Jak co roku, tak i w tym, z dziecięcym entuzjazmem wyczekiwałam świąt. Cała ta bieganina wokół, przygotowania, sprzątanie, zakupy, godziny spędzone w kuchni, wykonywane z inną niż zwykle energią i radością. Uwielbiam ten okres przygotowań. I nie drażni mnie wielka kolejka do kas czy długi korek w którym tkwię. One też wydają się wtedy takie inne, jakby odświętne. I kiedy dzieci już śpią, a my wraz z mężem krojąc buraki na barszcz, planujemy z dokładnością do kwadransa kolejny, wigilijny dzień, uświadamiam sobie jak wielkie szczęście mnie spotkało. Kochane, zdrowe i radosne dzieci, mąż, który dba o nas i kocha nas miłością bezgraniczną, dom, w którym mogę podjąć wigilijną kolacją najbliższych, odświętnie na tę okazję przystrojony. Szkoda, że już minęły? Moje ukochane święta Bożego Narodzenia!
P.S. Dziękujemy Panu Piotrowi vel Świętemu Mikołajowi, że odwiedził nas tego magicznego wieczora:-)